wtorek, 22 lipca 2008

eNeFZet nie wie co czyni


Noc w szpitalu zaczyna się wcześnie. Po kolacji - dziś przyjechała o 16.30 pakuje się i kończy pracę cały personel. Jeśli jeszcze nie zaszło słońce - nie szkodzi, kiedyś i tak zajdzie. Myślę, że podanie kolacji jak i wiele czynności szpitalnych jest z pewnością podyktowane jakąś średnią ogólnoroczną ustaloną przez eNeFZet a uświęconą wieloletnim zwyczajem.

Wieczorem poza kolacją wpadają w przypadkowej kolejności:
- kapelan - oferuje namaszczenia, rozgrzeszenia albo wpada po prostu pogadać - choć i tak zawsze się śpieszy,
- pielęgniarka z Clexanem w brzuch - nie śpieszy się z wbijaniem igły (jeśli nie mam jej na lewej stronie), ale tłoczek w strzykawce to na pewno przekracza dopuszczalną w zabudowanym terenie prędkość,
- jakiś koleś który zadaje pytanie: "I jak wszystko dobrze?" albo jeszcze fajniejsze zwłaszcza na zbiorowych salach: "I jak się czujemy?"

Z tym że ten ostatni dziś się zorientowałem to lekarz na wieczornym obchodzie (oczywiście wieczornym wg. zasad szpitalnych).
Co ciekawe wszyscy mają jakiś pęd, jakieś szaleństwo w oczach. Przegadałem to z sąsiednim pokojem (mój wypełniają jacyś chorzy chyba czy jak - dogadać się z nimi nie mogę a do tego czyhają na moje życie).

W pokoju obok są trochę chętniejsze do rozmowy babeczki. Jedna z nich była przyjęta tu już w piątek. Naturalnie w piątek była przyjęta więc już nic szpital już robił - bo ją przyjął. Potem była sobota, obiad już się jej należał, nie zorientowała się tylko kiedy była kolacja i nastała niedziela. Po niedzieli musiał przyjść poniedziałek (wtedy ja się tu znalazłem i spotkałem Panią na EKG). Oczywiście trzeba było wpierw odkryć gdzie w gmaszysku na siedem tysięcy pacjentów jest gabinet EKG i trochę razem szukaliśmy (opisywałem wcześniej przygodę z ŻabąBabą). Pani po EKG zeszła na dół i w zasadzie nastał wtorek, który już w zasadzie minął. Narodowy Fundusz zafundował już szpitalowi kilka dób czy pacjętołóżkogodzin. W tym czasie szpital wydał kilkanaście posiłków, zrobił jedno badanie - które na mieście można zrobić za kilkadziesiąt złotych i w zasadzie się nic nie stało.

Porażony tym odkryciem pomijając moją ledwie drugą dobę w której się niewiele dzieje podpytałem jak to jest w innych pacjentów wypadku. Okazuje się, że bardzo podobnie.

Zastanawiam się czy służba zdrowia była by wydolniejsza gdybym zrobił jednak to badanie we własnym zakresie (w sumie i tak kilkadziesiąt badań zrobiłem sam) i przyszedł w dniu zabiegu. Podobno to dobry zwyczaj praktykowany w prywatnych klinikach. Ale tam EnEfzET nie wie co się dzieje a tu najwyraźniej nie wie co czyni.

Stąd lekarz na obchodzie "dzień dobry" mówi w jednym pokoju, a ostatnie "czujemy?" już wychodząc z ostatniego na oddziale.

Skłaniam się do przekonania, że służbie zdrowia nie są potrzebne reformy a amputacja.

Chrapacz został - już dudni przyjęli go w niedzielę z innego szpitala, dziś powiedzieli, że nie ma odpowiednich przeciwciał i nic mu nie będą robili i że go wypiszą więc pewnie jutro dostanie wypis a wyjdzie w czwartek. W sumie to my zapłacimy za jego 4 dni w Klinice - tak jak płacicie za mój niebawem trzeci. Tyle że ja jeszcze nie wiem czy coś będą robili czy tylko wystawią rachunek NFZ.

Jak to mówiła moja koleżanka - MASAKRA!

Brak komentarzy: