12.30
coś co lekko śmierdziało zaczęło śmierdzieć bardziej
12.45
już wiadomo to obiad
13.00
potępieńcze popiskiwania ustały pod naszymi drzwiami
13.01
buchnęło wpadły dwie czepkowe policzyły ludzi wstawiły barszcz i coś pod przykrywką
13.02
zauważyły nowego - czyli mnie - choć siedziałem sobie taki malutki, maluteńki...
- Pan "Nowy" - nie ma obiadu, nikt mnie nie powiedział - czeba mówić,
Nie odezwałem się
13.05
pierwsi szczęśliwcy oddają talerze po barszczu, podnoszą przykrywki.
13.06
muszę nabrać powietrza co oni ugotowali - zaczynam się martwić co z moimi kotami,
13.20
wszystko zjedzone, Pani czepkowa wraca pyta od której tu jestem - nie wiem czy się lepiej nie odzywać - mówię wreszcie cichutko:
-od rana,
- To sie należy drugie - było mówić
13.35
przyszło drugie,
Zezwierzęciłem się - nie dali sztućców - zjadłem, wiem już jak całe życie musiał sobie radzić mój ukochany pies Traper - niech lekko mu się biega za kotami po niebieskich preriach - amen
Obiad zjedzony dzień zaliczony.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Czy obiad miał wąsy ?? Jeśli tak to kot jak nie to spokojnie :) tam z Anina blisko do lasu :)
Prześlij komentarz