piątek, 25 lipca 2008

Objawienie Świętej Makreli w Połówce Jedynej

Ja sługa Makreli w Panu i Pani byłem wśród zielonych marsjańskich ludzików i Objawienie to światu i sługom Makreli wiernym i nie wiernym niosę.

Wracając w marnym stanie do samotni mojej, gdzie co prawda jednego pierdziela już wymieniono na innego a drugi pozostał ten sam, tak więc było dwóch nie trzech i nie pięciu pierdzieli w samotni mojej. W zapaści w jakiej na skutek marsjańskich pogańskich obrządków nie obrzezańskich się znalazłem, poczułem nie słodką woń Świętej Makreli Wędzonej.

Zastanowiwszy się nieco nad istotą zapachu tego pomiarkowalem, że pochodzi on z wnętrza mego jako, że zielone parszywe marsjańskie ścierwo laserem mnie żywcem usmażyć chciało i w ten sposób do nieba swego a piekła naszego zabrać planowało. Zapach ten jednak towarzyszył mi stale i nawet gdy cudownemi leki nasączać me ciało poczęto, wzmógł się i pod niebo mej samotni dochodzić począł.

O świcie cała ta cudowna atmosfera obudziła zapełniaczy pustelni mojej. Kazania me o Świętej Makreli cuda czyniącej niezrozumiałe im się wydały, przeto gdy tylko wstać się mi udało pomiarkowałem, że cudowny aromat ten pochodził z przydziałowej kolacji na którą to dana została Święta Makrela w Połówce Jedyna a która pomimo mej niedyspozycji obciążała budżet NFZ i w ten sposób należna mi była.

Tak więc zostałem prorokiem cuda czyniącej Makreli Wędzonej, która to przez skupianie mej woli i nie woli przez noc całą przy życiu mnie utrzymała.

Mówiąc za słowami wieszcza Adama Makrelewicza: "Tak więc cudem pod Twą opiekę ofiarowany śpiącą podniosłem powiekę i zaraz mogłem u Twych świątyń progu Centrali Rybnej nie zazdrościć smrodu".

PS. To w ramach odpowiedzi na pytania czy żyję i jak mi tam.

Brak komentarzy: